×

A Roztocze takie cudne na weekend albo dłużej

W ostatni weekend (lekko przedłużony) razem z Miśkosławem wybraliśmy się na Lubelszczyznę, a dokładniej objechaliśmy kawałek Roztocza. Mam pewne podejrzenie, że Miś chciał być miły przed swoją kolejną długą nieobecnością i dlatego chciał mnie zmęczyć na wyjeździe.
Zaczęliśmy od odwiedzin na moim kawałku ziemi, czyli na działce gdzie zaliczyliśmy chyba ostatnie w tym sezonie ognisko i grill.

Następnym przystankiem był Nałęczów, ale delikatnie nas odstraszył tłumami ludzi w parku zdrojowym. Jedynym pocieszeniem był wiewiór, który sobie radośnie śmigał po parku, więc tradycyjnie śmigałam za nim z aparatem.

Na drodze z Nałęczowa do Zamościa różne pojazdy mijaliśmy....może szykują się już na wojnę.

Zamość powitaliśmy wieczorem, oglądając ładnie podświetloną starówkę, oraz fontanny na Rynku Wodnym.

Polecam wejście na wieżę przy katedrze. Taka przyjemność kosztuje całe 3 złote, a widok piękny...chociaż nie powiem, jak usiłowałam wtarabanić się na górę to dostałam lekkiej zadyszki. Jednak jest to 122 stopnie do pokonania :)

Dostaliśmy zadanie specjalne, czyli obfotografowania wnętrza Apteki Rektorskiej. Znajduje się przy rynku, ale niestety jest zamknięta w niedziele więc oglądać ją można tylko w tygodniu lub wczesnym rankiem w soboty. A warto zajrzeć, bo powstała na początku XVII wieku.

Z Zamościa, lekko dziurawymi, aczkolwiek bardzo malowniczymi drogami dotarliśmy do Krasnobrodu. Znajduje się tam szereg kapliczek, a spod jednej z nich (kaplica św.Rocha-na wodzie) bije źródełko o uzdrawiających właściwościach. Ponieważ my już lekko stetryczali jesteśmy i oboje mamy fragmenty, w których nas łupie albo strzyka więc żeśmy wymoczyli co trzeba. Może przejdzie. Dla rodziców nabraliśmy świętej wody w butelkę.

Z Krasnobrodu już niedaleko do Zwierzyńca. Jako delikatnie patologiczna para oczywiście udaliśmy się tam do browaru. W piątki, soboty i niedziele można zwiedzać wnętrze browaru w godzinach 10-16:30. Niestety w tygodniu taka przyjemność jest niedostępna. Na szczęście pijalnia piwa obok browaru jest otwarta przez cały tydzień. Przy browarze jest również wypożyczalnia rowerów, więc można w ten sposób pozwiedzać okolicę, a w lecie działa kino pod chmurką.

Ostatnim przystankiem na naszej trasie był Szczebrzeszyn. Chciałam sobie chrząszcza (przez Misia zwanego chrabąszczem) pooglądać. Są dwa. Jeden jest na rynku, łatwo go znaleźć, drugi jest bardziej ukryty. Na rynek trafić łatwo, do drugiego chrząszcza (zdecydowanie większego i wyrzeźbionego w drewnie) trzeba kierować się na młyn. Jak już znajdziemy młyn to trzeba zaparkować, przejść na drugą stronę i zajrzeć w dziurę i się chrząszcza znajdzie. Niedawno jakieś łobuzy zabrały mu smyczek od skrzypeczek, ale już jest kompletny. Wstydźcie się gagatki.

A po powrocie można zająć się pamiątkami  podróży.

Miś się lekko obruszył, że nie wspomniałam nic o jednym bardzo ważnym członku naszej wyprawy. Dzielnie pokonywał wszystkie boczne drogi, które przemierzaliśmy (tak! jestem świetnym pilotem i nie lubię głównych dróg, bo są nudne). Moja rywalka o Misiowe względy....HONDZIA!!!
 

2 komentarze:

  1. Roztoczę muszę w końcu zjechać na rowerze i koniecznie odwiedzić Zamość, bo tereny są tam urokliwe :) Ale cholera jakoś dużo mam tych podróżniczo/rowerowo/biegowych planów i kiedy je wszystkie mam realizować?? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to tak jak ja się ciągle wybieram w Świętokrzyskie i parę innych miejsc w Polsce, w których jeszcze nie byłam. Niby czasu mam sporo teraz, ale mi kierowca zaraz wyjeżdża na dłużej, a poza tym najwygodniej mi w pozycji horyzontalnej i jak tu zwiedzać...a raczej jak żyć?? :)

      Usuń

Copyright © 2016 Kuchnia Pysznościowa- blog kulinarny , Blogger