×

Po cholerę ćwiczyć w ciąży skoro jest się coraz grubszym

Źródło: http://dzidziusiowo.pl/ciaza-i-porod/ciaza/2120-aktywne-9-miesiecy
Normalny człowiek zaczyna ćwiczyć i w ogóle jakąkolwiek aktywność fizyczną przejawia, zazwyczaj po to, żeby w lepiej się czuć w swoim ciele. Więc zapewne szczęśliwy będzie jak na brzuchu pojawi mu się kaloryfer, nogi smukłe jak u łani albo innej sarenki się zrobią, a pierś zgrabna i powabna nie będzie opadać. W ciąży na takie efekty liczyć zdecydowanie nie można. Nogi puchną i wyglądają jak dwa balerony, biust się robi ogromny i coraz łatwiej grawitacji się poddaje, a o wielkości brzucha lepiej nie mówić (jak się patrzy w dół to stóp nie widać i niech to wystarczy za cały komentarz). Nie wspominając o tym przerażeniu gdy się staje na wadze. Zgroza. 
Ustalmy jeszcze, że przed ciążą nie był ze mnie tytan sportu. Ot, tak po prostu lubiłam w sezonie wsiąść czasem na rower, na basenie się pojawiałam kilka/kilkanaście razy w miesiącu, i jako piechur potrafiłam przemierzyć całe kilometry (łącznie z zaprzestaniem korzystania z tramwajów w drodze do pracy). Jednocześnie gry zespołowe to ja tylko w stanie lekko wskazującym mogłam uskuteczniać, a bieganie wywoływało we mnie dreszcze obrzydzenia. Naturalne jest więc, że teraz też nie szaleję jakoś nadmiernie. Czasem pójdę popływać jak dostojna ropucha w basenie, czasem spacer uskutecznię, pobujam się trochę na piłce gimnastycznej przy oglądaniu telewizji, a najczęściej to po prostu wtarabanię się na nasze drugie piętro po schodach.Tylko tyle, lub aż tyle żeby całkiem się nie rozleniwić.

Po cholerę więc się męczę w ciąży, zamiast zalegnąć do góry brzuchem w oczekiwaniu na godzinę W?

1. Ćwiczenia pomagają doraźnie zlikwidować niektóre dolegliwości ciążowe takie jak bezsenność i bóle kręgosłupa.
 Z tą bezsennością to dosyć proste jest. Jak się zmęczę to śpię dużo lepiej i nie czuję że mi brzuch w tym przeszkadza. Nigdy nie miałam większych problemów ze snem (raczej z budzeniem się do życia), a przez te kilka miesięcy zdarzały się noce prawie nieprzespane. Więc każdy sposób na przespanie spokojnie kilku godzin jest wart spróbowania.
 Jednocześnie wzmacniam kręgosłup i nie boli już jak wściekły przy każdym najmniejszym ruchu. Tutaj niestety jest większy problem, bo problemy z tym fragmentem posiadałam już wcześniej, a wraz z rosnącym Niedźwiadkiem tylko się nasilają. Niby się tego spodziewałam, ale jednak upierdliwy jest ten ból i staram się z nim jakoś walczyć. Szczególnie basen i bujanie się na piłce są sprzymierzeńcami w tej kwestii.

2. Przygotowanie do porodu.
Jako, że to mój pierwszy poród będzie to trochę mnie przeraża ta część całej imprezy. A jeszcze bardziej przerażające są obrazowe opisy, że wysiłek podczas porodu można porównać do wysiłku podczas przebiegnięcia maratonu. No cóż. Podczas biegu na te 42 km z hakiem to ja bym na pewno ducha wyzionęła z 10 razy, więc i porównanie jest dla mnie mocno stresujące. Mam jednak taki cień nadziei, że to moje bujanie się i taplanie w basenie coś mi pomoże w całym przedsięwzięciu. Kondycja i tak spadła mi masakrycznie przez te parę miesięcy, głębszego oddechu już nie mogę wziąć, a przede mną wizja ładnych paru godzin wysiłku. Zdaję sobie sprawę, że wycofać się to już nie mogę, więc lepiej po prostu przygotować się nieco do godziny W.

3. Aktywność fizyczna wspomaga pracę układu pokarmowego
Nie ma co się czarować, cały układ pokarmowy w ciąży wariuje. Nie chodzi tylko i wyłącznie o legendarne zachcianki ciężarnych, ale też o wieczną zgagę, zaparcia i wzdęcia. Nic przyjemnego, wszystko upierdliwe jak diabli i ciężko się tego dziadostwa pozbyć. Z obserwacji własnych wynika, że odrobinę lepiej jest jak się trochę poruszam. Niewiele lepiej, ale lepiej.

4. Poprawa humoru
Coś tam się człowiekowi wydziela podczas usportawiania się, co powoduje że jest bardziej zadowolony. Się na tym nie znam dokładnie to się wypowiadać nie będę. Ale wiem, że lubię takie pozytywne zmęczenie. Poza tym mam mniej sił i chęci na marudzenie Miśkowi, więc on też lubi jak się zmęczę. Wszyscy są zadowoleni można by rzec.

5. Łatwiejszy powrót do formy po ciąży
Szczerze mówiąc jest to ostatnie o czym myślę. Może faktycznie będzie mi łatwiej zrzucić ewentualne nadprogramowe kilogramy w stosownym momencie. Jednak gdyby to miała być moja jedyna motywacja to mówiąc kolokwialnie olałabym temat. Nie mówię, żeby na stałe wyglądać jak wieloryb, ale nie mam ciśnienia na bycie wybitnie fit. Odrobinę tłuszczyku mnie nie zabije. 

Tak więc pomimo powiększających się w zastraszającym tempie rozmiarów ciała warto się poruszać. Nawet jeśli pierwsze próby okupione są zadyszką, której nie powstydziłaby się nasza babcia. Przyznaję się bez bicia, że pierwsze wyjście na basen w ciąży zakończyło się spaniem przez 20 godzin i pochłonięciem 2 porcji obiadu...Mój bratanek (wtedy ok. 6 miesięcy), który również z nami wtedy był na basenie przeżył to wyjście zdecydowanie lepiej niż jego gruba ciotka :)

I jeszcze jedno. Jakąkolwiek większą aktywność fizyczną konsultuję za każdym razem z moją lekarką, która prowadzi ciążę. Z tej przyczyny prawie cały I trymestr nie ruszałam się nadmiernie i dopiero II trymestr obudził we mnie ducha sportowego. Fajnie się poruszać i ma to dużo zalet, ale tylko wtedy gdy Niedźwiadkom w brzuchach nic nie zagraża.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Kuchnia Pysznościowa- blog kulinarny , Blogger